Święta, święta i po świętach.
Co prawda średnio czułam świąteczną atmosferę ale i tak było przyjemnie. To nasze pierwsze święta spędzone w całości z moim najcudowniejszym mężem który dał mi taak wspaniały prezent wyszywając na swetrze imię naszej córeczki- bo prawdopodobnie będzie to jednak Tosia, nie Franek;)
Chyba się trochę przemęczyłam, nawet pomimo termomixa, bo jakoś nie mogę dojść do siebie po tym świątecznym lenistwie. Znowu zaczęło mnie mdlić, jet mi słabo i generalnie mogłabym cały dzień spać- nie mogę się doczekać jak to minie!!
Nasze maleństwo rozwija się bardzo dobrze, podobno ma już nawet paznokietki i połyka swoje siki, co trochę obrzydza Tatusia, który więcej czyta na temat ciąży niż ja. Mi bardzo zależy na takim "zdrowym" i normalnym podejściu do ciąży- nie chce przesadzać w którąkolwiek ze stron, dlatego też nie zmieniłam specjalnie diety na wyłącznie jedzenie na parze < choć apetyt nadal średnio mi dopisuje..> ani nie latam codziennie ze ścierą i odkurzaczem. Robię to na co mam ochotę, a ponieważ ostatnio mój organizm by tylko spał, pozwalam sobie na lenistwo.
Zbliża się nowy, 2016 rok. Mam nadzieję, że będzie on tak wspaniały jak 2015, który do tej pory był chyba najlepszym rokiem w moim życiu, w którym w pełni poczułam się dorosła za sprawą naszego pięknego 12.09, który był taki jak chcieliśmy.
Drogi Nowy Roku- chcę byś był taki jak Twój poprzednik, tylko dopełniony szczęściem rodzinnym w postaci naszego Maluszka, który za pół roku będzie już z nami;)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla wszystkich!!
środa, 30 grudnia 2015
wtorek, 24 listopada 2015
Ciążowa huśtawka
Dziś drugi wpis, który sądząc po moim samopoczuciu będzie zdecydowanie krótszy niż ten wczorajszy.
W życiu nie pomyślałabym, że ciąża tyle zmienia w naszym organizmie (tak, wiem nie jest to nic odkrywczego, ale chyba każda z nas musi to przejść na własnej skórze żeby zrozumieć..)!
Niby nie mam jakiś większych wahań nastrojów, bóle też się raczej nie pojawiają, ale ta ciągła chęć spania, albo chociaż leżenia w połączeniu z jedzeniowym wybrzydzaniem naprawdę zaczyna mnie męczyć..
Nawet błędy ortograficzne zaczęłam robić- taka ze mnie Pani Pedagog.. ( no przecież, że farmaceutą nie farmaceutom psia mać;) )
Sama już nie wiem czy powinnam czy już nie muszę leżeć cały czas, ale z drugiej strony co innego mam robić skoro nawet przygotowanie posiłku dla mnie muszę robić z przerwami, nie mówiąc o przygotowaniu obiadu dla mnie i mojego Farmaceuty...
Podziwiam wszystkie mamy, które jednego malucha mają już przy sobie a drugiego w brzuchu. Ja na chwilę obecną sobie tego nie wyobrażam!
A więc tak sobie leżę i marudzę, czekając do 16 na towarzystwo w mieszkaniu, szczególnie na Mężulka, który jest taaaki wyrozumiały i kochany dla nas;) (Szczególnie z pomocą termomixa, który jest chyba najlepszym pomysłem na prezent ślubny;) )
Ciekawa jestem jakby to wszystko wyglądało gdybym nie zrobiła karetkowej akcji w pracy i w ten sposób nie dowiedziała się,że jestem w ciąży. Mimo iż praca była ciężka, tęsknie za swoimi uczniami i ich pomysłami, choć liczę się z tym, że każda godzina spędzona w pracy byłaby ogromnym zagrożeniem dla nas.
Pocieszył mnie mail z opisem dzidzi, która zamieszkała u mnie. Podobno ma juz oczy, uszka, paluszki a nawet paznokietki;) Nie mogę się doczekać 8 grudnia i następnej fotki Maleństwa. Tak bym chciała już wszystkim wykrzyczeć z radości, że jesteśmy w ciąży.
Tymczasem spadam, chyba poleżę dla niepoznaki, może włączę jakiś film korzystając, że jestem sama i mogę się bezkarnie ponudzić.
W życiu nie pomyślałabym, że ciąża tyle zmienia w naszym organizmie (tak, wiem nie jest to nic odkrywczego, ale chyba każda z nas musi to przejść na własnej skórze żeby zrozumieć..)!
Niby nie mam jakiś większych wahań nastrojów, bóle też się raczej nie pojawiają, ale ta ciągła chęć spania, albo chociaż leżenia w połączeniu z jedzeniowym wybrzydzaniem naprawdę zaczyna mnie męczyć..
Nawet błędy ortograficzne zaczęłam robić- taka ze mnie Pani Pedagog.. ( no przecież, że farmaceutą nie farmaceutom psia mać;) )
Sama już nie wiem czy powinnam czy już nie muszę leżeć cały czas, ale z drugiej strony co innego mam robić skoro nawet przygotowanie posiłku dla mnie muszę robić z przerwami, nie mówiąc o przygotowaniu obiadu dla mnie i mojego Farmaceuty...
Podziwiam wszystkie mamy, które jednego malucha mają już przy sobie a drugiego w brzuchu. Ja na chwilę obecną sobie tego nie wyobrażam!
A więc tak sobie leżę i marudzę, czekając do 16 na towarzystwo w mieszkaniu, szczególnie na Mężulka, który jest taaaki wyrozumiały i kochany dla nas;) (Szczególnie z pomocą termomixa, który jest chyba najlepszym pomysłem na prezent ślubny;) )
Ciekawa jestem jakby to wszystko wyglądało gdybym nie zrobiła karetkowej akcji w pracy i w ten sposób nie dowiedziała się,że jestem w ciąży. Mimo iż praca była ciężka, tęsknie za swoimi uczniami i ich pomysłami, choć liczę się z tym, że każda godzina spędzona w pracy byłaby ogromnym zagrożeniem dla nas.
Pocieszył mnie mail z opisem dzidzi, która zamieszkała u mnie. Podobno ma juz oczy, uszka, paluszki a nawet paznokietki;) Nie mogę się doczekać 8 grudnia i następnej fotki Maleństwa. Tak bym chciała już wszystkim wykrzyczeć z radości, że jesteśmy w ciąży.
Tymczasem spadam, chyba poleżę dla niepoznaki, może włączę jakiś film korzystając, że jestem sama i mogę się bezkarnie ponudzić.
poniedziałek, 23 listopada 2015
Leniwe początki
Hej,
zawsze lubiłam zwiedzać różne blogi. Za mną też już kilka prób samego prowadzenia elektrycznego dziennika, ale zawsze kończyłam szybciej niż zaczynałam, zwykle przez brak pamięci do haseł i loginów, a wszystko przez chęć zachowania anonimowości.
Teraz, gdy czasu mam naprawdę baardzo dużo, przede mną kilka tygodni leżenia, korzystając z tegorocznej aury sprzyjającej pozytywnym zmianom w życiu, postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę rejestrowania co w moim życiu piszczy.
No właśnie tylko od czego zacząć?...
Zacznę może od wyjaśnienia skąd ten nadmiar czasu. Otóż tak jak napisałam, rok 2015 to przede wszystkim zmiany, zmiany i zmiany. Do niedawna myślałam, że najlepsze co mnie spotkało w tym roku to wyczekiwany 12.09.2015 i ślub z moim kochanym farmaceutom. Ah, co to był za dzień!!!;)) Ale o tym może napiszę kiedy indziej w przypływie wspomnień;)
Jednak czuwający nade mną z góry mój prywatny Anioł Stróż Staś ( mój Tata), przewidział, że dla takiej wariatki jak ja, zmiana nazwiska i statusu na facebooku to za mało. Postanowił sprawić nam psikusa i wymalować dwie kreski na teście ciążowym;) Było to w dzień wesela kuzynki, więc dosłownie i w przenośni weseliliśmy się z mężem na maxa.
Potem poszło juz szybciej- potwierdzenie u ginekologa, pierwsze telefony powiadamiające siostry i rodziców, radości, ale też nieuniknione chyba przerażenie: jak odnajdziemy się w nowej sytuacji?!
Co prawda, mimo 23 lat chciałam już wychowywać i tulić swoje własne maleństwo,podobnie jak mąż, ale 2 tygodnie po ślubie? Nawet dla nas było to ogromne zaskoczenie.
Chociaż przypominając sobie statystyki i tempo naszego związku...
październik '12- początek znajomości w akademiku i więzi, "bratersko- siostrzanej",z omawianiem i zapijaniem wzajemnych rozterek miłosnych, czego do dziś nie mogą nam wybaczyć nasi Sarniani znajomi ( że niby po co im ściemniamy jakąś przyjaźń, przecież oni wszystko widzą, że jesteśmy dla siebie stworzeni);
siódmy września '13- koniec oszukiwania siebie i innych, od czasu wesela w rodzinie, sami stajemy się parą;
dwudziesty szósty kwietnia '14- cudowny dzień- zaręczyny w Górach Świętokrzyskich, na szczycie Łysicy;
wrzesień '14- zarezerwowanie sali weselnej, czyli przygotowania do ślubu czas zacząć;
dwunasty września '15- nasz najpiękniejszy dzień w życiu- ślub i wesele ( nawet krzywy tort nam tego nie zepsuł, a co więcej- moim zdaniem dodał uroku i sprawił, że to był naprawdę wyjątkowy dzień);
siedemnasty października '15- już wiem, że będę mamą, a więc zaczynam bezalkoholowe świętowanie nowej funkcji życiowej na rodzinnym weselu;
i tak, na obecną chwilę, jestem prawie w 10. tygodniu, w tym w łóżku spędzam już czwarty tydzień.. no dobra, może już nie leżę non stop plackiem jak na początku, ale myślę,że śmiało 70-80% doby tu spędzam ( w większości oczywiście śpię albo dla zróżnicowania leżę i patrzę w sufit).
I stąd pomysł na ten blog. No bo skoro zawsze chciałam pisać ( a przecież pisanie magiasterki nie jest już takie fajne...) to kiedy będę miała więcej czasu niż teraz?
Koleżanka pyta czy to będzie blog o macierzyństwie. Odpowiadam, że sama nie wiem, ale na pewno ma pełnić jakąś funkcję terapeutyczną, pod tytułem: " Jak spędzić 9 miesięcy w domu i nie zwariować?" ( dodam, że do tej pory byłam nadpobudliwą osobą studiującą dziennie dwa kierunki i pracującą najlepiej w kilku miejscach naraz, więc NAPRAWDĘ jest to dla mnie iście nowa sytuacja).
Pisać będę chyba po trochu o wszystkim, ale prawdopodobnie najwięcej będzie o moich nowych rolach: byciu żoną i od czerwca mamą.
No dobra, jak na leniwe początki to chyba wystarczy. Życzę sobie wytrwałości w pisaniu i chociaż raz na jakiś czas jakiś komentarzy- zapewne dobry motywatorów do dalszego pisania.
Dobrego tygodnia wszystkim leniuchującym i nie tylko;))
zawsze lubiłam zwiedzać różne blogi. Za mną też już kilka prób samego prowadzenia elektrycznego dziennika, ale zawsze kończyłam szybciej niż zaczynałam, zwykle przez brak pamięci do haseł i loginów, a wszystko przez chęć zachowania anonimowości.
Teraz, gdy czasu mam naprawdę baardzo dużo, przede mną kilka tygodni leżenia, korzystając z tegorocznej aury sprzyjającej pozytywnym zmianom w życiu, postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę rejestrowania co w moim życiu piszczy.
No właśnie tylko od czego zacząć?...
Zacznę może od wyjaśnienia skąd ten nadmiar czasu. Otóż tak jak napisałam, rok 2015 to przede wszystkim zmiany, zmiany i zmiany. Do niedawna myślałam, że najlepsze co mnie spotkało w tym roku to wyczekiwany 12.09.2015 i ślub z moim kochanym farmaceutom. Ah, co to był za dzień!!!;)) Ale o tym może napiszę kiedy indziej w przypływie wspomnień;)
Jednak czuwający nade mną z góry mój prywatny Anioł Stróż Staś ( mój Tata), przewidział, że dla takiej wariatki jak ja, zmiana nazwiska i statusu na facebooku to za mało. Postanowił sprawić nam psikusa i wymalować dwie kreski na teście ciążowym;) Było to w dzień wesela kuzynki, więc dosłownie i w przenośni weseliliśmy się z mężem na maxa.
Potem poszło juz szybciej- potwierdzenie u ginekologa, pierwsze telefony powiadamiające siostry i rodziców, radości, ale też nieuniknione chyba przerażenie: jak odnajdziemy się w nowej sytuacji?!
Co prawda, mimo 23 lat chciałam już wychowywać i tulić swoje własne maleństwo,podobnie jak mąż, ale 2 tygodnie po ślubie? Nawet dla nas było to ogromne zaskoczenie.
Chociaż przypominając sobie statystyki i tempo naszego związku...
październik '12- początek znajomości w akademiku i więzi, "bratersko- siostrzanej",z omawianiem i zapijaniem wzajemnych rozterek miłosnych, czego do dziś nie mogą nam wybaczyć nasi Sarniani znajomi ( że niby po co im ściemniamy jakąś przyjaźń, przecież oni wszystko widzą, że jesteśmy dla siebie stworzeni);
siódmy września '13- koniec oszukiwania siebie i innych, od czasu wesela w rodzinie, sami stajemy się parą;
dwudziesty szósty kwietnia '14- cudowny dzień- zaręczyny w Górach Świętokrzyskich, na szczycie Łysicy;
wrzesień '14- zarezerwowanie sali weselnej, czyli przygotowania do ślubu czas zacząć;
dwunasty września '15- nasz najpiękniejszy dzień w życiu- ślub i wesele ( nawet krzywy tort nam tego nie zepsuł, a co więcej- moim zdaniem dodał uroku i sprawił, że to był naprawdę wyjątkowy dzień);
siedemnasty października '15- już wiem, że będę mamą, a więc zaczynam bezalkoholowe świętowanie nowej funkcji życiowej na rodzinnym weselu;
i tak, na obecną chwilę, jestem prawie w 10. tygodniu, w tym w łóżku spędzam już czwarty tydzień.. no dobra, może już nie leżę non stop plackiem jak na początku, ale myślę,że śmiało 70-80% doby tu spędzam ( w większości oczywiście śpię albo dla zróżnicowania leżę i patrzę w sufit).
I stąd pomysł na ten blog. No bo skoro zawsze chciałam pisać ( a przecież pisanie magiasterki nie jest już takie fajne...) to kiedy będę miała więcej czasu niż teraz?
Koleżanka pyta czy to będzie blog o macierzyństwie. Odpowiadam, że sama nie wiem, ale na pewno ma pełnić jakąś funkcję terapeutyczną, pod tytułem: " Jak spędzić 9 miesięcy w domu i nie zwariować?" ( dodam, że do tej pory byłam nadpobudliwą osobą studiującą dziennie dwa kierunki i pracującą najlepiej w kilku miejscach naraz, więc NAPRAWDĘ jest to dla mnie iście nowa sytuacja).
Pisać będę chyba po trochu o wszystkim, ale prawdopodobnie najwięcej będzie o moich nowych rolach: byciu żoną i od czerwca mamą.
No dobra, jak na leniwe początki to chyba wystarczy. Życzę sobie wytrwałości w pisaniu i chociaż raz na jakiś czas jakiś komentarzy- zapewne dobry motywatorów do dalszego pisania.
Dobrego tygodnia wszystkim leniuchującym i nie tylko;))
Subskrybuj:
Posty (Atom)