poniedziałek, 23 listopada 2015

Leniwe początki

Hej,
zawsze lubiłam zwiedzać różne blogi. Za mną też już kilka prób samego prowadzenia elektrycznego dziennika, ale zawsze kończyłam szybciej niż zaczynałam, zwykle przez brak pamięci do haseł i loginów, a wszystko przez chęć zachowania anonimowości.
Teraz, gdy czasu mam naprawdę baardzo dużo, przede mną kilka tygodni leżenia, korzystając  z tegorocznej aury sprzyjającej pozytywnym zmianom w życiu, postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę rejestrowania co w moim życiu piszczy. 
No właśnie tylko od czego zacząć?...
Zacznę może od wyjaśnienia skąd ten nadmiar czasu. Otóż tak jak napisałam, rok 2015 to przede wszystkim zmiany, zmiany i zmiany. Do niedawna myślałam, że najlepsze co mnie spotkało w tym roku to wyczekiwany 12.09.2015 i ślub z moim kochanym farmaceutom. Ah, co to był za dzień!!!;)) Ale o tym może napiszę kiedy indziej w przypływie wspomnień;)  
Jednak czuwający nade mną z góry mój prywatny Anioł Stróż Staś ( mój Tata), przewidział, że dla takiej wariatki jak ja, zmiana nazwiska i statusu na facebooku to za mało. Postanowił sprawić nam psikusa i wymalować dwie kreski na teście ciążowym;)  Było to w dzień wesela kuzynki, więc dosłownie i w przenośni weseliliśmy się z mężem na maxa. 
Potem poszło juz szybciej- potwierdzenie u ginekologa, pierwsze telefony powiadamiające siostry i rodziców, radości, ale też nieuniknione chyba przerażenie: jak odnajdziemy się w nowej sytuacji?!
Co prawda, mimo 23 lat chciałam już wychowywać i tulić swoje własne maleństwo,podobnie jak mąż, ale 2 tygodnie po ślubie? Nawet dla nas było to ogromne zaskoczenie.
 Chociaż przypominając sobie statystyki i tempo naszego związku...

październik '12- początek znajomości w akademiku i więzi, "bratersko- siostrzanej",z omawianiem i zapijaniem wzajemnych rozterek miłosnych, czego do dziś nie mogą nam wybaczyć nasi Sarniani znajomi ( że niby po co im ściemniamy jakąś przyjaźń, przecież oni wszystko widzą, że jesteśmy dla siebie stworzeni);

siódmy września '13-  koniec oszukiwania siebie i innych, od czasu wesela w rodzinie, sami stajemy się parą;

dwudziesty szósty kwietnia '14-  cudowny dzień- zaręczyny w Górach Świętokrzyskich, na szczycie Łysicy;

wrzesień '14-   zarezerwowanie sali weselnej, czyli przygotowania do ślubu czas zacząć;

dwunasty września '15-  nasz najpiękniejszy dzień w życiu- ślub i wesele ( nawet krzywy tort nam tego nie zepsuł, a co więcej-  moim zdaniem dodał uroku i sprawił, że to był naprawdę wyjątkowy dzień); 

siedemnasty października '15- już wiem, że będę mamą, a więc zaczynam bezalkoholowe świętowanie nowej funkcji życiowej na rodzinnym weselu;

i tak, na obecną chwilę, jestem prawie w 10. tygodniu,  w  tym w łóżku spędzam już czwarty tydzień..  no dobra, może już nie leżę non stop plackiem jak na początku, ale myślę,że śmiało 70-80% doby tu spędzam ( w większości oczywiście śpię albo dla zróżnicowania leżę i patrzę w sufit). 
I stąd pomysł na ten blog. No bo skoro zawsze chciałam pisać ( a przecież pisanie magiasterki nie jest już takie fajne...) to kiedy będę miała więcej czasu niż teraz?

Koleżanka pyta czy to będzie blog o macierzyństwie. Odpowiadam, że sama nie wiem, ale na pewno ma  pełnić jakąś funkcję terapeutyczną, pod tytułem: " Jak spędzić 9 miesięcy w domu i nie zwariować?" ( dodam, że do tej pory byłam nadpobudliwą osobą studiującą dziennie dwa kierunki i pracującą najlepiej w kilku miejscach naraz, więc NAPRAWDĘ jest to dla mnie iście nowa sytuacja). 
Pisać będę chyba po trochu o wszystkim, ale prawdopodobnie najwięcej będzie o moich nowych rolach: byciu żoną i od czerwca mamą.

No dobra, jak na leniwe początki to chyba wystarczy. Życzę sobie wytrwałości w pisaniu i chociaż raz na jakiś czas jakiś komentarzy- zapewne dobry motywatorów do dalszego pisania. 

Dobrego tygodnia wszystkim leniuchującym i nie tylko;))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz